Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić wyjątkową kobietę- Agnieszkę Fechner, żonę i mamę trójki dzieci, z wykształcenia księgową jednak mało związaną z liczbami i księgami w praktyce, także Promotora Karmienia Piersią CNoL. Jak sama o sobie mówi ,,Wychowując dzieci przez ostatnie 8 lat, z krótkimi epizodami pracy na etacie ciągle szukałam swojej drogi w innych obszarach niż macierzyństwo.” Odnalazła ją na początku 2016 roku na blogu Pani Matka, którego jest autorką.
Witaj Agnieszko. Poznałyśmy się parę miesięcy temu w Warszawie na kursie Promotora karmienia piersią. Było nas tam dużo. Prawie każda uczestniczka jest mamą, więc dużo rozmawiałyśmy o dzieciach i własnych wspomnieniach z okresu karmienia. Było dużo nauki teoretycznej, ale też często padały zwierzenia o problemach, braku pomocy, wsparcia, bólu i dużej determinacji. Zapamiętałam jeden szczególny moment, gdy po wypowiedzi jednej z uczestniczek- rozległy się głośne brawa wszystkich przyszłych promotorek. To były brawa dla Ciebie. Jak się wtedy poczułaś?
Agnieszka: Taki odzew na moją historię wprawił mnie troszkę w zakłopotanie (uśmiech) różnie bywa z odbiorem w otoczeniu jeśli chodzi o moje doświadczenia z karmieniem piersią. Dla jednych jestem bohaterką a dla innych zafiksowaną wariatką, która sama na własne życzenie się tak „męczyła”. Środowisko promotorek i doradców mój wybór rozumie doskonale, dlatego zapewne reakcja była tak entuzjastyczna. Była to dla mnie taka mała nagroda za mój wysiłek. Zobaczyłam, że nie jestem sama.
Opowiedz proszę jak to u Ciebie było z karmieniem piersią?
Moje karmienie piersią nie było usłane różami, nie było miło, lekko i przyjemnie. Mało słyszy się o tym, że karmienie oprócz tego, że naturalne może sprawić wiele problemów, z którymi trudno jest sobie poradzić samemu. Wykarmiłam swoim mlekiem trójkę moich dzieci, każde rok czasu, ale tylko pierwszego syna karmiłam bezpośrednio piersią. Pozostała dwójkę karmiłam odciąganym mlekiem. Problem, który u nas pojawiał się już w dniu narodzin była zbytnia senność moich dzieci przy piersi. Spali naprawdę mocno, na tyle że nie ssali tyle ile trzeba, by prawidłowo się rozwijać, przybierać na wadze. Walczyłam o każdy gram, o każdą minutę ssania. Córka ssała 2-3 min, potem zasypiała. Syn podobnie. Wszelkie metody rozbudzania pomagały na kolejną minutę, a to było wciąż za mało. Karmienie przerodziło się w ciągłe przystawianie, bo ciągle zjadali za mało. Nie przybierali nawet minimalnych 120 g na tydzień. Pobudzałam laktację laktatorem, dokarmiałam strzykawką, nigdy nie podałam smoczka. Bardzo zależało mi na karmieniu moim mlekiem, gdyż wszystkie moje dzieci są alergikami, a mleko kobiece jest najlepszym lekarstwem. Dlatego zdecydowałam się na odciąganie pokarmu i karmienie butelką.
Wiele noworodków na początku zasypia przy piersi. Ja im się zresztą nie dziwię 🙂 Po paru tygodniach są już bardziej aktywne i wtedy ten problem znika. Czemu w takim razie karmiłaś odciągniętym mlekiem cały czas?
To prawda, że dzieci po paru tygodniach są bardziej aktywne zazwyczaj, ale nie jest tak zawsze. Moje dzieci nie spały non stop jakby się mogło wydawać, jednak przy piersi były prawie nieaktywne. Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież dzieci podobno nie zagłodzą się same… a moja córka jak miała dwa tygodnie była już lekko odwodniona z powodu niedojedzenia. Zaznaczę, że nie płakała i była ogólnie spokojna. Pierś ssała dwie minuty i koniec. Ciągle ją pobudzałam do jedzenia, ale to nie dawało efektu. I to się nie zmieniło przez kolejne 2 miesiące. Nie mogłam już tego dłużej wytrzymać psychicznie. Stres przerodził się w delikatna depresję. Do tego musiałam ciągle pobudzać laktację, bo ssania było za mało. Dlatego postanowiłam odciągać i karmić ją butelką.
A dlaczego zdecydowałaś się na taką opcję zamiast podawać mleko modyfikowane?
Dla mnie wybór metody karmienia był przede wszystkim uwarunkowany wiedzą na temat wpływu mleka matki na rozwój i zdrowie dziecka. To było dla mnie najważniejsze. Traktowałam to jako inwestycję w ich zdrowie. Do tego mamy wspaniałego lekarza pediatrę, który mnie wspierał i dopingował. Pokazywał ile dobrego robię dla moich dzieci.
Wsparcie jest bardzo ważne, ale nie zastąpi fachowej pomocy. Skąd wiedziałaś co robić w takiej sytuacji?
Moja wiedza na temat laktacji wzrastała w zastraszającym tempie, ponieważ kiedy mam jakiś problem natychmiast szukam informacji jak sobie radzić (uśmiech). Z pierwszym synem bardzo szybko udałam się do doradcy laktacyjnej, która pomogła mi zaplanować działania i pokazała jakich błędów nie popełniać. Mieszkałam wtedy w dużym mieście gdzie pomoc jest na wyciągnięcie ręki. Udało się. Z córką byłam także u doradczyni, jednak nasz problem nie polegał ani na poprawie techniki karmienia, ani na innych technicznych sprawach związanych z karmieniem, ale na spaniu mojego dziecka. Na to nie dało się nic poradzić. Zastosowałam wszystkie znane na świecie sposoby rozbudzania. Z synem nie byłam już u doradcy, ponieważ moje doświadczenie było wystarczające.
Jak reagowały Twoje przyjaciółki czy koleżanki, które wiedziały że tak się starasz?
Większość kobiet w moim otoczeniu karmiła z powodzeniem, bez większych problemów. Ich dzieci ssały i ssały, przybierały a mleko wręcz je zalewało. Nie rozumiały o czym ja mówię. Nie raz słyszałam, że widocznie coś jest ze mną nie tak, że przesadzam. Mąż wspierał mnie w 100% za każdym razem i to on głównie pomagał mi jakoś przetrwać ten czas włączając się w karmienie kiedy ja ściągałam pokarm. Rola męża i ojca jest bardzo ważna.
Co takiego masz na myśli mówiąc że się włączał?
Mój mąż rozumiał mnie doskonale i chociaż ten sposób karmienia bardzo go obciążał, bo musiał wstawać także w nocy z butelką to trwał w tym ze mną. Oczywiście miał także chwile kryzysowe, ale wiedział, że ja swojej postawy nie zmienię i jakoś czas upływał. Z drugiej strony myślę, że to też cudowne kiedy tata może nakarmić takiego malucha…
A Ty? Czy miałaś momenty zwątpienia, zniechęcenia tym ciągłym odciąganiem? Jak sobie wtedy z tym radziłaś?
Miałam chwile trudne, kiedy chciało mi się rzucić laktatorem o ścianę jednak szybko mi przechodziło kiedy racjonalnie myślałam o tym co by było gdyby… Nie chciałam karmić sztucznym mlekiem. Po prostu.
Czy to znaczy, że uważasz mleko modyfikowane za ,,samo zło” i czy Twoim zdaniem każda kobieta powinna tak się poświęcać dla swojego dziecka?
Nigdy w życiu nie odważyłabym się powiedzieć drugiej osobie jak ma postępować. Jestem zaangażowana w promowanie karmienia piersią i będę zawsze wspierać kobiety w podejmowaniu wyzwania jakim jest karmienie naturalne. Uważam, że moim zadaniem jest pokazać korzyści, wielką wartość naturalnego karmienia, wspierać i motywować, opowiedzieć moją historię, ale decyzja zawsze należy do drugiej strony. Uważam, że gdyby kobiety chciały się tak poświęcać byłoby cudownie, ale wiem, że każdy jest inny, każdy ma inną historię… Jednak kobiety pamiętajcie… to trwa tylko chwilę w skali całego życia. Warto spróbować.
Chwilę to znaczy…Jak długo dokładnie karmiłaś dzieci swoim mlekiem?
Pierwszego syna karmiłam piersią przez rok. Potem córkę odciąganym mlekiem do ukończenia 13 miesięcy. A ostatniego syna do ukończenia prawie 14 miesięcy.
Kto zadecydował o zakończeniu karmienia- Ty czy dzieci?
Zakończenie mojego karmienia miało z góry wyznaczony deadline. Zawsze były to skończone 12 miesięcy. Jeśli więcej dam radę – super, jeśli nie – to też super, bo dałam radę AŻ 12 miesięcy. Ale kiedy przychodził koniec było mi trochę żal odstawiać i ściągałam jeszcze prawie 2 kolejne miesiące. Ze strony dzieci ten moment był niezauważalny, i tak piły z butelki, a na mleko sztuczne dla alergików przechodziły bez problemu.
Czy gdybyś miała czwartego śpioszka to też byś tak go karmiła?
Zadałaś pytanie, które bardzo mnie prześladuje w tym sensie, że często o tym myślę czy jest to możliwe by kolejny raz ta historia się powtórzyła… Wierzę, że kolejny raz będzie tym wymarzonym i będę karmić normalnie. A gdyby jednak nie… to pewnie znowu ściągałabym mleko ….
Ostatnie pytanie… co chciałabyś przekazać innym mamom, które doświadczają trudnych chwil związanych z karmieniem naturalnym?
Chciałabym im powiedzieć, żeby szukały wsparcia kiedy widzą że same nie dają rady. To jest bardzo ważne, bo kobieta po porodzie, która ma dodatkowo problemy związane z laktacją jest bardzo słaba psychicznie. Po drugie zawsze kiedy było mi bardzo trudno w mojej historii związanej z karmieniem piersią myślałam o tym, że to tylko przejściowe. Czas szybko upływa, rok mojego życia szybko mija a daję mojemu dziecku coś na całe życie. Karmienie naturalne ma długofalowe konsekwencje, dlatego powiedziałam na całe życie. Zawsze kieruję się dobrem mojego dziecka, ale także swoim, bo karmienie piersią niesie mnóstwo korzyści dla matki. A więc zawsze patrzcie na plusy, nie na minusy, a dacie radę. (uśmiech) Dziękuję Ci za te pozytywne słowa. Podziwiam Twój upór i chęć poświęcenia. Myślę, że w przyszłości Twoje dzieci to docenią, gdy się dowiedzą. To jednoznacznie świadczy jak bardzo je kochasz. Życzę Ci, w przypadku kolejnego maluszka, spełnienia tego marzenia o łatwym, naturalnym karmieniu.